Neo-noir od Boba Rafelsona. Na ekranie Jack Nicholson i Michael Caine, sam film jednak zdecydowanie poniżej oczekiwań. Scenariusz miał swój potencjał, pogrążyła go jednak nieporadna reżyseria i nieprzemyślane decyzje obsadowe. Może to dziwić, jako, że Rafelson posiada na swoim koncie bardzo udane pozycje nawiązujące do stylistyki noir, jak "Listonosz zawsze dzwoni dwa razy" czy "Czarna wdowa". Tutaj jednak najlepszym określeniem będzie "niewypał": "Krew i wino" razi brakiem konsekwencji, dziwnymi przeskokami w narracji oraz brakiem sensownego podłoża o charakterze psychologicznym. Nie najlepiej też wpływa na odbiór całości udział tzw. "młodego pokolenia": Stephen Dorff i Jennifer Lopez pasują do "starej gwardii", jak odpadki z McDonalda do kawioru. Klimat wprawdzie jakiś tam jest, ogół jednak rozczarowuje.