Co za gniot. Chyba najgorsza ekranizacja książki Jane Austen w historii!!! Zawsze z wielką niecierpliwością oczekuję na każdą ekranizację książek tej genialnej, jak dla mnie pisarki i choć niemal każda pozostawia jakiś niedosyt, ta lekko mówiąc i bardzo poprawnie politycznie, pozostawia olbrzymi niesmak. Film nie ma absolutnie nic wspólnego z książką, poza imionami bohaterów. A z głównej bohaterki, ciepłej, serdecznej, inteligentnej i z wielkim smakiem Ann Elliot twórcy zrobili w tym filmie debilkę i pustaka. Naprawdę, bardzo ciężko było mi dotrwać do końca. Nie polecam, no chyba, że już bardzo musicie. I pamiętajcie, co raz zobaczycie, nigdy nie będziecie w stanie odzobaczyć.
Podpisuję się pod tym obiema rękami. Wskazywanie że jest to na podstawie powieści JA powinno być karane...jak można było wypuścić takiego gniota...:(
Jane Austen się w grobie przewraca. Ja to obejrzałam tylko dlatego, że jestem wielką fanką JA i muszę obejrzeć i przeczytać wszystko co jest z nią związane. To mnie kiedyś zawiodło do serialu Sanditon. Myślałam, że nic gorszego niż robótki ręczne w lesie, albo scena seksu na środku salonu już mnie nie spotka w kontekście Jane Austen. Ooooo, jak bardzo się myliłam...
O! Zastanawiałam się czy warto sięgnąć po ten serial... Bardzo jest zły??
Bo Perswazje były.... cóż, niezbyt udane. Sanditon trąci Brigertonami? Czy coś w tym guście? Bo zwiastun tego nie sugerował.
Netflix trzyma się jednego kanonu i wyznacznika . Film przypomina trochę Enole Holmes . Widocznie chciano zachęcić młodego widza który książki JA nie miał nigdy w dłoni,- a sięgnąć po nią tez nie zamierza. Zwróciliście uwagę , że N nigdy nie trzyma się książki tylko pisze swoje historie ? Tutaj niestety dialogi są bardzo słabe ale gra aktorów do mnie przemawia . Ogólnie sceneria wielki plus . Musimy patrzeć na adaptacje przez pryzmat młodego widza który oczekuje humoru i książka nie idzie w tym wszystkim w parze
Tylko szkoda, że tak boleśnie obeszli się z książką. Uwielbiam "Perswazje" i aż żal było patrzeć co tutaj zrobili. Anna posiada w filmie cechy kilku bohaterek JA bo przecież ta książkowa była zbyt nuda i mało "nowoczesna". Aż dziw, że przy takim charakterze dała się namówić na zerwanie zaręczyn. Naprawdę wielka szkoda, że Netflix nie liczy się z czytelnikami, którzy chcieli by zobaczyć w miarę wierną adaptację. W moim odczuciu temu filmowi bardzo daleko do wersji z 2007 roku.
Ja właściwie czekałam na coś nowego , jakieś zaskoczenie . Moim zdaniem bez sensu produkować kolejne gdy już są wcześniejsze bardzo dobre ekranizacje . Tutaj scenarzyści poszli pare kroków w przód i wyprodukowali coś nowego bazując na starych bohaterach . Oczywiście pozmieniali główne cechy postaci ale dla mnie taka świeżość jest do zaakceptowania i mimo paru braków czy niedosytu chętnie powrócę do tej ekranizacji
Nie mam nic przeciwko odświeżeniu i nadaniu bohaterom więcej swobody i naturalności ale tutaj moim zdaniem twórcy za bardzo popłynęli. Czułam się zniesmaczona oglądając scenę spotkania po latach Anny i kapitana albo jej rozmowę z Lady Dalrymple. Nie mogłam współczuć ani kibicować głównej bohaterce bo budziła we mnie mieszane uczucia. Na dodatek brak chemii pomiędzy głównymi odtwórcami potęgował ten fakt.
Wiesz Netflix słynie z tego , że lubi wszystko zmienić aby było bardziej światowo i oczywiście trend obsadzania czarnoskórych postaci w role szlachty , króli , co było niespotykane w historii. Mi kolor skory nie przeszkadza dopóki nie jest to postać historyczna i obsadzenie kogoś o innej karnacji uważam za strzałem w kolano . Persfazje na moje trwały za krótko . Chemia między bohaterami nie była wyczuwalna ale widać było , że Wentworth spogląda i obserwuje Ann z czułością , tajemniczo w oddali jakby czekał na jej ruch . Ann wg mnie jest trochę jak rozkapryszone małe dziecko . Niby coś chce od Wentwortha a jednak : ucieczka przy stole , brak komunikacji , zachowaniem skreśliła dobre cechy które powinna posiadać mocno zakochana kobieta która nie może zapomnieć o mężczyźnie
Film to nie adaptacja tylko typowy Netflix oparte na książce czyli imiona bohaterów , miejsca pozostały te same lecz fabuła czy oddźwięk filmu jest zupełnie inny niż ten książkowy . Kto niepierwszy raz styka się z Netflixem ten zna ich tok myślenia :) spójrz taka ich Ania z Zielonego Wzgórza ? Porównywać do oryginału i brać za adaptacje czy lekturę raczej nie radzę …