Z pierwszym TS jestem związany bardzo emocjonalnie. Jestem rówieśnikiem bohaterów, miałem 25 lat jak jedynka weszła na krany. Z bohaterami łączą mnie też przeżycia i światopogląd. Na tamte czasy, negacja mieszczańskiej konserwatywnej mentalności i stylu życia moich rodziców. Eksperymenty z dragami, może nie tak hardkorowo jak w filmie, raczej imprezowo, ale tematy mi bliskie. Film, mimo że nie uważałem go nigdy za obraz wybitny, w mojej ocenia absolutnie zasługuje na szufladę kultowy, a nie nadużywam tego słowa.
Dziś tak jak bohaterowie mam lat 45. Jak tylko usłyszałem, że kręcą dwójkę to miałem bardzo mieszane uczucia. Takie powroty się nie udają. Nie wchodzi się 2 razy do tej samej rzeki. To nie Gwiezdne Wojny. Pewne tematy i emocje przeżywa się jak się ma 20 lat. Potem wszystko jest już inne, mniej intensywne, przefiltrowane doświadczeniem życiowym. Pierwsza miłość jest tylko jedna.
Na seans szedłem bez oczekiwań. I co? I z każdą minutą filmu, najpierw z drżeniem serca, a później z coraz większą radości stwierdzałem, że to działa. Nie wiem, jakim cudem udało się to poskładać, ale się udało. Nie będę się rozpisywał o szczegółach, każdy aspekt filmu jest solidny. No może od strony aktorskiej nie udźwignął roli Kartofel, którego gra przekroczyła granicę pastiszu. Rewelacyjnie natomiast zrobiono odniesienia do jedynki. Bez niesmacznego odcinania kuponów, bez żerowania na tamtym sukcesie, z szacunkiem i nostalgią. Film mimo wielu elementów humorystycznych jest smutny. Smutkiem dojrzałości pozbawionej złudzeń. I tak jak 20 lat temu, to nadal jest trochę film o mnie. Wyszedłem z kina wzruszony i poruszony.
TT2 podobnie jak jedynka to nie jest kilo wybitne. Ale Renton i spółka to nadal mocne ekipa. No i dla mnie ma to też wymiar poza filmowy. Czekam na TS3 ja będziemy mieli 65 lat. To byłoby piękne ukoronowanie „sagi” i szansa na moją ulubioną trylogię
to faktycznie skoro z wiekiem masz przypasowane to psychikę bohaterów musiałeś rozkminiać w 100% ;) Ja np dorastałem z Harrym Potterem - miałem dokładnie tyle lat ile on w książkach jk wychodziły, wtedy jakaś taka więź się wytwarza między bohaterem a czytelnikiem / bądź widzem w Twoim wypadku z racji podobnego wieku . Odsyłam do mojego wątku o uniwersum Trainspotting bo trzecia część w formie książkowej istenieje - jest spin offem i opowiada o życiu Begbiego ;) http://www.filmweb.pl/film/T2%3A+Trainspotting-2017-696071/discussion/The+Blade+ Artist+-czyli+uniwersum+Wellsha,2874184
Fajnie, że się podzieliłeś, tylko nie wiadomo czym. Tego komentarza nie można przeczytać, a co dopiero zrozumieć.
Stary, gość pisze o T1, a ty wyjeżdżasz, że Twoim rówieśnikiem był Harry Potter. Tutaj realny, wręcz naturalistyczny film, z pełnokrwistymi bohaterami, a tu postać z bajki. Nie widzisz żenady w swoim poście?
Faktycznie byłem nastukany jak to pisałem jak Ci kolesie z Trainspotting xD Po prostu mi się skojarzyło że jak typ swoje dzeciństwo identyfikuje z Rentonem i jego spółką to ja miałem tak analogicznie z Harry Potterem i wydało mi się niezwykle istotne aby się ta informacją ze światem podzielić. Teraz jak na to patrze to zestawienie filmów jest dla mnie nie tyle żenujące co komiczne ;) :)
A ja rozumiem doskonale co Chciałeś powiedzieć. Każdy człowiek oglądając dany film postrzega i ocenia na podstawie własnych doświadczeń, zainteresowań , no i oczywiście wieku wraz z którym te zainteresowania się zmieniają. Dlatego też trudno oczekiwać od np ośmiolatka aby zrozumiał i polubił trainspotting tak jak trudno oczekiwać od 30 paro latka
aby polubił harrego pottera :-D. pozdro
Wtedy Trainspoting musiał by też zjarać i to z 10 krotnie wyższym priorytetem. Harry jest po prostu znany a w TS się nie wczytywał żaden klecha ale gdyby to zrobił to by go sutanna zawineła 3 krotnie w okół osi i by kazał to spalić szybciej niz flash wpada po bułeczki DO PIEKARNI 11!!
Też myślałem że T2 będzie klęską (niesmak po głupim i głupszym pozostanie już na zawsze), ale wyszło ok. Dobry pomysł na trójkę za 20 lat. Już widzę te kina pełne wzruszonych staruszków :)
odsyłam Cie do terminu remake. jest to w zasadzie remake połączony z kontynuacją
Na początki to chciałem Cię zignorować. Ale pomyślałem, a poświęcę 3 minuty, może komuś pomogę. Szanse mam prawie żadne, ale jednak moja wrodzona chęć pomocy zwyciężyła. A więc spróbuję. Tego typu komentarze zamieszczaj na Onecie, WP, Niezależnej czy innej GW. Tam na pewno znajdziesz rzesze fanów o podobnym poziomie komplikacji wypowiedzi i o podobnym ładunku intelektualnym.
Tutaj jesteś na portalu filmowym. A film to sztuka. Szczebelek wyżej niż wiadomości czy polityka. Wysil się trochę bardziej. Napisz dlaczego Ci się nie podobało. Scenariusz niedopracowany? Reżyser źle film zmontował? Aktorzy źle grają? Wyjaśnij co to dla Ciebie znaczy źle. Użyj argumentów. Sformułuj opinię zawierającą co najmniej jedno zdanie złożone…
A jeśli już koniecznie musisz pisać „coś takiego”, utwórz oddzielny wątek, to nie będziesz się pokazywał powiadomieniach innych ludzi. Bo widzę powiadomienie, klikam z nadzieją, że czegoś się dowiem, zetknę z odmiennym postrzeganiem, wejdę w dyskusję… A tu taka pustka i tylko wiatr hula w czaszce miedzy uszami.
Szczerze, to przepraszam, po prostu nie lubię gdy ktoś szufladkuje ludzi po jednej głupiej wypowiedzi w afekcie, i nie wcale nie uważam się za kogoś lepszego. Zaraz po seansie wkurzony tu zajrzałem żeby ocenić, i pierwsze co widzę Twoja wypowiedź, i pomyślałem sobie facet chyba sam się oszukuje, co za brednie wypisuje!? Dla mnie Trainspotting to więcej niż film to manifest lat 90tych! Jeden z najważniejszych filmów jakie widziałem w życiu, T2 to jakieś popłuczyny, coś jak Złoto Dezerterów w porównaniu do CK Dezerterów, czyli koledzy spotykają się po20tu latach, pal licho że nie ma pomysłu na film, coś tam się nakręci, a przy okazji zarobi.
Przepraszam raz jeszcze i pozdrawiam!
Ps. widzę że chyba wolisz jednak odpisywać na chamskie wpisy, bo gdy jest rzeczowy ale niewygodny, to nabieramy wody w usta ;)
Że niby GW czytają prymitywy?... A toś walnął, jak Kartofel o krawężnik :)
Bo co do filmu to się akurat zgadza - smutne, jak wszystko o starzeniu się i traceniu złudzeń.
Pewnie zarzucisz że się czepiam ale wydaje mi się, że w złym kontekście użyłeś przysłowia "nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki". Jakbyś napisał to się powinno udać bo przecież nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki to by miało sens. A tak pisane o nie możliwości udania się a potem przytoczenie tego przysłowia przeczą sobie swoim znaczeniem.
Słyszałem dwie interpretacje tego powiedzenia/przysłowia:
Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki w znaczeniu, że nie powinno się dwa razy wchodzić do tej samej rzeki.
Ale drugie „rozumienie” bardziej do mnie przejawia. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, bo to nie możliwe. Za każdym kolejnym razem to będzie inna rzeka bo woda płynie...
I ja użyłem tego przysłowia w tym drugim znaczeniu.
Pierwsze przytoczone przez ciebie znaczenie jest złe. Poprawna jest druga i to dziwne, że użyłeś tego przysłowia właśnie w poprawnej wersji bo czytając tekst odniosłam wrażenie, że jest ono użyte w błędny jego rozumieniu o_O Dzięki za odpisanie i wyjaśnienie.
Przysłowie zostało użyte w dobrym, wręcz modelowym kontekście. Dziwi mnie, że ktoś ma co do tego wątpliwości. Do tego, że za drugim razem nie jest to już ta sama rzeka, bo "woda płynie" należałoby dopowiedzieć, że prawdopodobnie w pierwotnym, bardziej dosłownym rozumieniu tego powiedzenia nie chodziło o wodę (że jest inna), ale o dno, że się zmienia pod wpływem działania nurtu. Dla człowieka nie ma znaczenia czy woda jest ta czy inna, znaczenie ma, że wchodząc w znanym sobie miejscu do rzeki może zastać zupełnie inne dno niż poprzednio - stąd zapewne mówiono "uważaj zawsze tak samo jak za pierwszym razem, bo rzeka nigdy nie jest ta sama" czy właśnie "nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki". I tu właśnie pojawia się kontekst wypowiedzi: autor miał wątpliwości czy jak pójdzie na drugą część filmu, po 20 latch to nie będzie tak jak gdyby na oślep chciał wskoczyć w znane sobie miejsce, gdy tymczasem ma świadomość, że to miejsce nie jest już takie samo, bo zarówno jego wrażliwość jaki i wrażliwość twórców nowej części zmieniły się przez ten czas jak to dno rzeki. Z jednej strony chciałby właśnie tak na oślep wejść w coś co poznał i polubił, z drugiej wie że zastanie jednak coś nowego i, że możliwe, że przeżyje rozczarowanie. Naszczęście nowe okazało się równie ciekawe.
Mnie także film się podobał. Teraz czekam na ,,Trainspotting 3''. Mógłby opowiadać o nowych przygodach bohaterów. Tylko musi być dobry scenariusz. Świetna muzyka jest zawsze w ,,Trainspotting''. Uważam, że do trzeciej części mogli by zrobić muzykę The Chemical Brothers, Pulp i The Cure.